sobota, 18 sierpnia 2012
17 sierpnia 2012
Pisząc w dniu wczorajszym o przemęczeniu i dużej ilości zajęć nie byłem świadom tego, iż dopiero dziś damy z siebie 200%. Dużo ponad normę…
Poranny rozruch z powrotem został podzielony na 2 grupy. Sprzyjająca pogoda pozwoliła na mały maraton jak i gimnastykę w plenerze. Wykorzystując ostatnie słoneczne dni lata wybraliśmy się na pieszą wycieczkę. Wędrując szlakiem dotarliśmy pod starą Cerkiew mieszącą się w Węglówce. Obok niej rośnie jeden z najstarszych i największych dębów w Polsce. Mowa oczywiście o „ Poganinie ” Ta forma aktywności sprzyja rehabilitacji pani Zosi oraz dostarcza nam wiele radości. Podczas wędrówki zdarzyło się kilka śmiesznych sytuacji. To ktoś wpadł w błotko, to ktoś opowiedział przysłowiowego suchara czy to ja sam wracałem po kanapki, o których zapomniałem, a przecież II śniadanie trzeba było zjeść. Suma summarum – dobrze nam ze sobą. Tworzymy jedną rodzinę. Czuję się sam jak starszy brat/wujek/tata i jest mi z tym rewelacyjnie. Spędzanie czasu z taką grupą to czysta przyjemność. Ale mówimy o tym po cichu, co by nie wywołać wilka z lasu i nie zapeszyć.
O obiedzie nie wspomnę, przecież dobrze wiemy jaki to wilczy apetyt towarzyszy naszej rozbrykanej gromadce. Pan Łukasz bardzo chwali pracę grupy, a prognozy już teraz są obiecujące. Niemniej załamanie jakieś tam występuje chociażby zakwasy…
Wieczór spędziliśmy przy kamerach. Konkretnie kręciliśmy ostatnie sceny naszych mrocznych filmów. Grupa młodsza postawiła na współczesną, piekielną wersję Harry’ego Pottera, natomiast starsza na mroczny horror rodem z Piekła. Efekty już jutro…
Dzieci śpią, chyba i pora na mnie… Dobrej nocy. Kamil.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz