Mija kolejny dzień. W domu słychać wieczorny rozgardiasz, wyłapywanie tych co się jeszcze nie myli, jakieś telefony, ktoś ma bąbla od butów narciarskich. Jak to w domu. Byliśmy w Czarnorzekach w komplecie, ale dwa pisklaki nie dają rady. Jeden chyba boi się stromej górki, drugi jest zbyt niecierpliwy i porażki go zniechęcają. Cała reszta korzysta bez przeszkód. Jesteśmy jedynymi użytkownikami wyciągu w tych godzinach. Po południu, zapewne, pojawiają się narciarze z Krosna, ale rano jesteśmy sami.
O innych sprawach nie piszę. Tfu, tfu, na psa urok......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz