poniedziałek, 7 lipca 2014
Dzisiejszy dzień przysporzył nam sporo emocji. Po gwieździstej nocy w namiotach, porannych rozmowach o księżycu i drodze mlecznej przyszedł czas na powrót do rzeczywistości. Sam czasem lubię oderwać się choć na moment patrząc w ten cudny obraz, który został namalowany dookoła, bo to pokazuje mi jakie wartości skrywa to piękne (nie)mroczne Piekło i co każdemu z obozowiczów może dać - a jest w stanie, najwięcej ile tylko dusza zapragnie. To jak wyciskany owoc, który w 100% zawiera całe swoje bogactwo witamin. Wybór należy do człowieka czy wybiera oryginalny produkt, czy tylko jego marną podróbkę. po upalnym weekendzie nasza grupa powróciła do stałej rutyny zajęć rehabilitacyjnych, tanecznych i integracyjnych. To już finisz, meta blisko - miejsc na podium wystarczy dla każdego śmiałka, który zrealizował założenia przyjęte na samym początku. Drobna kontuzja jednego z uczestników, która odebrała nam spokój na kilka chwil, po wizycie w szpitalu i konsultacji okazała się być w zasadzie nie tak groźną. Na dzisiejszych zajęciach plastycznych odwiedziła nas Donka, która wykonała z dziećmi konie z filcu, a wolne chwile zajmował nam plan filmowy - nasze kolejne wyzwanie. Dodatkowo po godzinach, często tuż przed ciszą nocną - kolejne, intensywne próby przed jutrzejszym studiem. Tak sporą dawkę emocji serwuje nam właśnie wyjazd do Krosna. Dziś wyjechała Zuzia, która była u nas pierwszy raz, ale już zapowiedziała swój powrót w następne wakacje. Kończę opowieść, bo kontrabas już gra...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz