niedziela, 8 lipca 2012
Niedziela 8 lipca 2012
Poranny dzisiejszy wpis był tylko nadrobieniem zaległości za sobotę. Teraz spróbuję opisać co działo się w niedzielę, kiedy staramy się aby zazwyczaj nic się nie działo i próbujemy zrobić wszystkim coś w rodzaju dnia wolnego. Wiadomo, że przy dwudziestce dzieci nie ma czegoś takiego jak czas wolny dla opiekunów, nawet noc jest formą czuwania i, jak pokazał ten turnus, czuwania koniecznego (pocieszanie tęskniącej istoty, która markowała po nocy).
W niedzielę śniadanie jest o 9.30 i nic nas nie goni oprócz kościoła, do którego część dzieci idzie na 11.00, więc o 10.15 wyruszają z domu i mają do przejścia około 3 kilometrów do centrum wsi. Powrót jest samochodem, co w taką pogodę i pod górę, jest dużym ułatwieniem. Do obiadu plaża i basen były jedyną rzeczą, na którą nas było fizycznie stać. Aha, jeszcze odbył się turniej piłkarzyków. To jednak nieprawda, że do upałów można się przyzwyczaić. Dzisiejszy dzień był najbardziej lepki, bezwietrzny, duszny i osłabiający z całego ostatniego tygodnia. Tak musi wyglądać klimat tropikalny wilgotny. Wieczorna lekka burza, pomimo nadziei z nią związanych, przyniosła tylko niewielki deszcz i prawie nic się nie zmieniło.
Po obiedzie mieliśmy ostatnie próby przed wieczornym spektaklem teatralnym i gimnastykę.
Przedstawienie teatralne przygotowały cztery zespoły, które opracowały stare bajki w nowej wersji. Aktorzy posługiwali się marionetkami własnoręcznie zrobionymi z drewnianych łyżek, zaś akcja toczyła się bynajmniej nie według znanej wszystkim fabuły. Tak więc mogliśmy dowiedzieć się, że Czerwony Kapturek miał romantyczną kolację z wilkiem, na której – o ile dobrze zrozumiałem – zgrilowali babcię. Piotruś Pan odbił komuś narzeczoną etc. Aktorzy bawili się wyśmienicie i za kocem , za którym byli ukryci, toczyła się nie mniej ciekawa akcja niż powyżej. Po spektaklu jeszcze zdążyliśmy z turniejem „jaka to melodia”. Mycie i łóżeczko, jak zwykle zakończyło dzień. Młodsze dzieci nie doczekały do 22.00 i padły wcześniej zmęczone odchodzącym dniem. Wiatraki kręcą im się całą noc i są zdecydowanie pomocne w walce z upałem.;
Weekend jest dobrym momentem na odwiedziny i mieliśmy dzisiaj kilka osób, które chyba stęskniły się tak jak i dzieci. W prezencie dostaliśmy, zjedzone na deser, wyjątkowo słodkie arbuzy, za które tą drogą dziękujemy.
Powiedzmy teraz coś o Monice, pani prowadzącej zajęcia taneczne. Monika przywędrowała z Warszawy w te strony szukając, podobnie jak my, warunków do życia w przyjaźniejszym miejscu. Prowadzi w Krośnie zajęcia taneczne w kilku szkołach i Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza. Znamy się też z bieszczadzkiego GOPRu, gdzie służy jako ratownik. Ucząc dzieci u nas, tworzy układ taneczny będący historią, która opowiedziana jest ruchem. Finał będzie w środę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz