sobota, 14 lipca 2012
Sobota 14 lipca
Powoli wchodzimy w normalny rytm zajęć. Już wszyscy prawie wszystko wiedzą, zaczynają czuć się pewniej. My też już wiemy czego się po kim spodziewać. Większość dzieci jest nam znana i one też mają najmniejszy problem z odnalezieniem się w znanym sobie miejscu i wśród znanych sobie osób. Z pierwszych obserwacji wynika, że dość ciężko ich „wystartować” do zabawy, ale jak już załapią to wszystko idzie bardzo dobrze. Może to jeszcze zbyt wcześnie aby byli bardziej zgraną grupką. Osoby, które mają z nami kontakt od lat, zauważyły zapewne, że nie dobieramy grup pod względem wieku. Takie próby były, ale okazały się trudne w realizacji i nic z tego nie wyszło oprócz zamieszania przy kompletowaniu list uczestników. Tak więc zdajemy się na przypadek, zarówno jeśli chodzi o wiek, jak i płeć. Czasami bywa i tak, jak na poprzednim turnusie, że mamy dwudziestkę dziewcząt i dwóch chłopców. Na początku byli nieco zagubieni, ale pod koniec zaczęli już korzystać z sytuacji, w którą rzucił ich okrutny los. Zróżnicowanie wiekowe, pozornie kłopotliwe - choćby przy organizacji zajęć – jest bardzo korzystne dla ogólnej równowagi panującej w grupie. Jeśli wyobrazimy sobie rodzinę, w której trzeba zapanować nad dziesiątką dziewczyn w wieku 13 – 15 lat, to ja współczuję rodzicom, których taki dopust by dotknął. Żeby nie być tendencyjnym, to samo trzeba napisać o drużynie dwunastoletnich chłopców. Plaga! Inaczej układają się sprawy gdy np. burza hormonalna dotyczy tylko dwóch dziewcząt a ADHD trzech chłopców. Nad tym potrafimy zapanować. Wspomniałem o rodzinie – ten model obozu próbujemy realizować i bardzo często udaje się doprowadzić do takich wzajemnych relacji, jakie powinny cechować kochające się rodzeństwo. Jeśli drogi czytelniku (ktoś to czyta?) uważasz , że piszę o rzeczach mało istotnych , to zapewne masz racją. Wymyślam tematy, żeby było o czym pisać. Odnośnie tego co robili, co jedli, czy im smakowało itd. Nie piszę licząc na to, że uda mi się upolować jakąś ofiarę i nakłonić ją do tej pracy . Blog pisany przez dzieci byłby bardziej wnikliwy „od dołu” a jeśli coś trzeba by uzupełnić, to zawsze to zrobię. Wymyślanie tematów świadczy jeszcze o jednym – nic złego się nie dzieje. Nasza chora została zabrana do domu, ale ponieważ pochodzi z tych stron, było to najlepsze wyjście. Wróci do nas niebawem. Z najbardziej dramatycznych wydarzeń dzisiejszego dnia wymienić należy drzazgę w ręku i zgubiony (znaleziony) kolczyk. Nigdy nie przypuszczałem, że zgubienie kolczyka może wywołać tak gwałtowną i pełną rozpaczy reakcję. Cóż, nie jestem kobietą ani, tym bardziej, małą dziewczynką. Idę na poszukiwanie ofiary – pomocnika do bloga. I znalazłem.
Pisze Monika Chocha i Wiwiana Kołecka. Dzisiaj graliśmy w kalambury i uważam że ta gra jest zabawna. Umieszczenie jej naszym grafiku to świetny pomysł! Najbardziej podobało mi się jak skakaliśmy na trampolinie .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz