środa, 15 sierpnia 2012

Deszczowa pogoda sprzyja zwiedzaniu. Byliśmy w Krośnie. Chociaż ja i moja rodzina od pokoleń mieszkała w Warszawie, to z jakiegoś względu zachwycam się tym miasteczkiem, które przejazdem zwiedzałam w 1979 roku. Już wtedy zakłuło mnie coś w serce. To taki spokój, tak ładnie, czysto, ludzie mieszkają w ciszy a ja w takim ulu, jakim jest Warszawa. Zaczęłam marzyć, aby kupić sobie mały domek na wakacje. W 1988 roku kupili domek, w okolicy zamku Kamieniec, moi teściowie. Mieliśmy gdzie jeździć na wakacje!!! Mała Zuzia ma świetne wspomnienia z dzieciństwa. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. W 1995 roku, w wyniku zbiegu okoliczności, kupiliśmy stare gospodarstwo rolne w Odrzykoniu. Bez dojazdu, za wsią, bez łazienki, z kornikami i myszami. Po roku podjęliśmy decyzję - teraz albo nigdy. Sprzedaliśmy rozpoczętą budowę domu w Łomiankach. Rozebraliśmy ruinę i zbudowaliśmy dom marzeń, dojeżdżając z Warszawy co kilka dni. Paliwo było wtedy po 1,20zł!!! Zbiegło się to z pomysłem organizacji obozów dla dzieci z gabinetu. Wynajmowaliśmy ośrodki z salą gimnastyczną. Pewnego dnia, kiedy dom był zdatny do użytku (gaz, woda), pomyślałam, że dzieci mogą przyjeżdżać do nas do domu. No i się zaczęło. Od 1998r gościmy u siebie dzieci przez całe wakacje. Historycznie ta okolica jest bardzo ciekawa. Krosno za czasów Kazimierza Wielkiego było miastem bogatym. Na zamku,jak głosi legenda, łańcuch do studni był ze złota...a to dlatego, że mieści się na byłym szlaku handlowym z południowej Europy. I dziś własnie, dzieci były w Krośnie, w muzeum, gdzie trochę mogły obcować z historią. A z ciekawostek, które powinnam zbadać: jednym z właścicieli Zamku była rodzina Kalinowskich, a mój pradziadek ze strony mamy, własnie Karol Kalinowski, dopiero po wojnie Japońsko-Rosyjskiej w Mandżurii,w której brał udział w 1905r, pojawił się w Warszawie. Może to z tych Kalinowskich??? I mój senrtyment byłby uzasadniony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz