sobota, 25 czerwca 2011

Dzień drugi, 24 czerwca.

O szóstej rano obudziła nas wrzawa w pokoju młodszych dziewczynek. Kochani rodzice, czy Wasze dzieci równie chętnie wstawały w czasie roku szkolnego? Emocje związane z pierwszymi dniami pobytu uzewnętrzniają się także w ten sposób. Za kilka dni ciężko będzie dobudzić je na śniadanie o 9.00. Strugi deszczu lejące się z nieba miały ochotę rozmyć nasze plany, ale koło 10 przestało padać , wyjrzało słońce i zrobiło się wakacyjnie, ciepło, pachnąco, leśnie, zielono, poziomkowo, wilgotno i wciąż bezkomarowo. Padać wprawdzie znowu zaczęło, ale dopiero późnym wieczorem, tuż przed snem.
Co dzisiaj robiliśmy? Spróbujmy wyliczyć: powitalny spacer po okolicy, włóczka integracyjna, tańce Adamce, trampolina, slack taśma, gimnastyka, kawałek Tyrolu na Pogórzu, kino wieczorne. Co bym nie wyliczył, to i tak najważniejsze jest chyba zjawisko zwane atmosferą (nie chodzi oczywiście o zjawisko atmosferyczne). Czy pamiętacie (ja i owszem) jak będąc dziećmi na wakacjach bawiliście się, turlając w sianie, biegając z innymi dziećmi, wymyślając zabawy. Zagonić do jedzenia kolacji było trudno a o perspektywa mycia i spania była nadciągającym dramatem. A miejscem tych zabaw mogło być całkiem podłe podwórko. Naszym światem była dziecięca wyobraźnia. Dzisiaj chyba zauważyłem w naszych obozowiczach to COŚ.
Na koniec. Poprzedni wpis zakończyłem pytaniem. Znam już odpowiedź – padli jak muchy. Dzisiaj znowu zagadka – o której się zerwą z łóżek? Chyba znam odpowiedź.



1 komentarz:

  1. 6 rano ... to pewnie nasza Basia. Przynajmniej młodsze dziewczyny nie będą się spóźniały na śniadania.

    OdpowiedzUsuń