Pierwsze dni są najgorsze. Ile jest pierwszych dni? Zgodnie z logiką najwyżej jeden a on był wczoraj. Cofam się zatem do wczorajszego dnia. Podróż minęła bezproblemowo i szybciej niż się spodziewałem po przejrzeniu komunikatów pogodowych. Natomiast wszystkie komplikacje, które zaistniały, były planowe i pod kontrolą. Po pierwsze z dużego autobusu przesiedliśmy się do busa, zabierając część bagażu osobowym samochodem. Bus miał szansę dowieźć nas do ostatnich zabudowań Odrzykonia, gdzie nastąpiła druga przesiadka, tym razem do samochodów z napędem na cztery koła. One z kolei dowiozły nas już na miejsce. Podróż była jednak najbardziej leniwą częścią tego dnia. Zdążyliśmy jeszcze podzielić się na grupy (gimnastyczne), dopasować wszystkim sprzęt narciarski, zakwaterować się, rozpakować i zjeść kolację. O ile zauważyłem, niektórym zabrakło czasu na kąpiel.
A dzisiaj po śniadaniu pierwszy dzień na nartach. Na Kiczerze warunki były wymarzone, czyli mróz 5 stopni, bezwietrznie, śniegu pół metra i bardzo mało ludzi. Podzieliliśmy się na dwie grupy i sprawdziliśmy umiejętności narciarskie naszych „pierwszorazowców”. Na szczęście okazało się, że wszyscy jeżdżą, czyli nie musimy tracić czasu na nauczanie podstawowych rzeczy. To bardzo ułatwi i przyśpieszy naukę. Ten poziom, na którym dzieci są dzisiaj, osiągamy zazwyczaj po kilku dniach (do tygodnia). Około 12.30 robimy przerwę na drugie śniadanie i codziennie o tej porze będziemy machać przez chwilę do kamerki ustawionej przed bramkami wyciągu. To dla rodziców tęskniących w domu. Obraz z kamerki można oglądać na stronie www.kiczerapulawy.pl Część naszych narciarzyków jeździ bardzo dobrze i z tego też się cieszymy. Po powrocie do domu zjedliśmy obiad, później gimnastyka, trochę wolnego czasu, kolacja i teraz dzieci oglądają jakiś film (chyba Auta 2). Czworo nieszczęśników, którzy muszą ćwiczyć bardzo intensywnie pojechało jeszcze do gabinetu na dodatkowe zajęcia. Po intensywnym dniu na nartach wszyscy powinni „paść” przed dziesiątą. Oby!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz