Zrobiła się nam dziura w kronice. Mam nadzieję, że wszyscy rodzice znają porzekadło, że najlepsza wiadomość to brak wiadomości. A tak serio, to wczorajszy plan na wieczorne pisanie został zniweczony przez próbę uśpienia mojego synka, podczas której nie ta osoba usnęła, która miała. Dzisiaj spędziliśmy ostatni dzień na stoku narciarskim i co dla mnie najważniejsze – bez kontuzji. Mogę niniejszym oświadczyć, że podtrzymaliśmy trwającą od osiemnastu lat passę braku urazów na nartach. Chichot losu jednak było słychać, gdy wczoraj wieczorem jedna z dziewczynek pechowo skręciła nogę w domu, na schodach. Wizyta w szpitalu potwierdziła naszą nadzieję, że nic się poważnego nie stało.
Nadeszły zapowiadane mrozy. W nocy po raz ostatni sypnęło śniegiem i zaczęło się rozpogadzać, zaś najbliższy tydzień będzie chyba najzimniejszym tej zimy. Temperatura ma spaść poniżej piętnastu stopni w dzień i w takich warunkach nasze „mięczaczki” nie dałyby się wyciągnąć na narty. Czyli znowu dopisało nam szczęście potrzebne aby wszystko przebiegało bez zakłóceń.
Jutro kończymy też z gimnastyką. Dla dzieci to będzie dość ciężki dzień, muszą coś zaliczyć, czymś się wykazać. Poza tym pakowanie walizek, poszukiwanie swoich rzeczy, quiz „czyje to skarpetki” i wszystkie inne zadania, które musimy wykonać ostatniego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz