poniedziałek, 23 stycznia 2012

Ósmy dzień, 22 stycznia, niedziela.

Ranek przywitał nas intensywnie padającym śniegiem. Naprawdę intensywnie – biała zasłona po drugiej stronie okna. Prognozy znowu straszyły deszczem, ale to jest informacja dla niżej położonych terenów. W porównaniu z Krosnem, czy nawet Odrzykoniem temperaturę mamy zazwyczaj niższą o 2 stopnie, dzięki czemu u nas pada śnieg a tam deszcz.
Pożegnaliśmy dzisiaj dwie koleżanki, które nie będąc pasjonatkami narciarstwa, zapisały się tylko na tydzień i kiedy wiozłem je do Krosna, na spotkanie z babcią zabierającą je do Krakowa, przyznały że najchętniej zostałyby z nami. Z pewnością bardzo kochają babcię, ale rozumiem, że pobyt u nas może stanowić pewną konkurencję.
Temperatura + 1 sprzyja lepieniu bałwanów i powstało ich już osiem (razem z maleństwem trzymanym przez Bałwanicę na rękach). Bałwan jest stworzeniem żyjącym w nierozerwalnej symbiozie z dziećmi i jego występowanie świadczy nieomylnie o obecności dzieci. To taki uroczy, choć nietrwały element krajobrazu. I jakby się nad tym głębiej zastanowić, to jest czymś niezwykłym łączącym pokolenia. Nasi pradziadkowie tak samo zakładali im na głowę wiaderko a w miejsce nosa marchewkę jak dzisiaj nasze dzieci. Czy ktoś już rozważał ten temat? – nazwijmy go bałwanologią.
Dobrze, że weekend ma tylko dwa dni, bo dzieci zregenerowały się idealnie i powoli zaczęliśmy to odczuwać. Jutro na nartach wszystko wróci do normy.
Rekord skoczni został poprawiony i wynosi obecnie 5 m.
Dzień zakończyliśmy wieczorkiem przy świecach opowiadając sobie legendy odrzykońskie, co spowodowało, że trzeba utulać do snu co bardziej wrażliwe istoty.

1 komentarz:

  1. Aż chciałoby się tam u Was być!!!!!

    ...A duuuużych nie przyjmujecie?!?!?:):):)

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń