piątek, 20 lipca 2012

Piątek, 20 lipca 2012 Dzieci czują się już jak u siebie. Rodzinna atmosfera towarzyszy nam także podczas porannej pobudki. I to cieszy… Maluchy coraz chętniej pomagają sobie nawzajem w porządkowaniu łóżek jak i przygotowaniu do pierwszego punktu dnia. Rozruch to nieodłączny element każdego poranka. Kilka wdechów i wydechów, parę skłonów i przysiadów tak ćwiczy I grupa, ta II zawsze biega. O posiłkach nie wypada już pisać, może tylko tyle, że pani Zosia nie nadąża za dokupywaniem produktów tak bardzo przez wszystkich upragnionych. Zajęcia plastyczne z panią Pauliną skupiły się dziś wokół produkcji okładek na płytę, która swój debiut będzie mieć już w najbliższy poniedziałek. Studio, do którego próby już trwają, zaowocuje świetnym materiałem. Jesteśmy tego pewni. Wolną chwilę poświęciliśmy na sklejanie modeli samolotów, co jak się okazało sprawiło wszystkim ogromną frajdę. Ćwiczenia zmierzają ku końcowi, a gołym okiem widać już pierwsze rezultaty. Chociażby proste plecy, o których ciągle przypomina nasza mama – pani Zosia. Podobnie jest z tańcami. Nasza grupa spokojnie mogłaby wystartować w turnieju i z pewnością zdobyła laur. Duma nas rozpiera! Nie zabrakło pierwszej zguby – ipoda Zosi N. (15l.) Cała historia była o tyle kryzysowa, iż domniemanym miejscem zagubienia był las, w którym, dzień wcześniej wędrowaliśmy przez kilka godzin. A więc i spory kawałek terenu do ogarnięcia… Na całe szczęście gadżet został znaleziony w naszym samochodzie. Przecież u nas nic nie ginie, a jak już ginie to i szybko się znajduje. Odpoczynek w tak piękny dzień był dla nas utopią. Gry karciane, książki, trampolina i huśtawki. To właśnie tym się zajęliśmy. Wieczorna rekreacja każdemu przypadła do gustu. Mecz siatkówki i piłki nożnej był pełny prawdziwych emocji i rywalizacji. Zasada jest prosta – u nas każdy czuje się zwycięzcą. I ja się tak czuję - jako wychowawca widząc te rozpromienione buźki, nieco zmęczone, ale wciąż szczęśliwe. Paweł już ziewa, stąd i pora na nas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz