czwartek, 5 lipca 2012


Czwartek 5 lipca
W pogodzie nic się nie zmieniło. Dom rozgrzewa się coraz bardziej i pomimo, że na zewnątrz temperatura łaskawie zeszła do 30 stopni to wszystko jest tak gorące, że wydaje się, że jest jeszcze cieplej. Zanotowaliśmy rekord temperatury wody w basenie, termometr pokazał  31 stopni. Przed wakacjami zdecydowaliśmy się zainstalować moskitiery w oknach, we wszystkich pokojach. Można zatem spać korzystając z nocnego chłodu, bez obawy, że jakiś owad będzie nas niepokoić. W taką pogodę jest to szczególnie istotne.
Dochodzą nas (tzn. dorosłych) wieści o kataklizmach pogodowych w różnych częściach Polski. Czy to przypadek, czy też jakaś reguła, że w rejonach górskich takie zjawiska nie występują? Być może grzbiety gór stoją na przeszkodzie nawałnicom, które na równinach mają więcej pola do działania. Od wielu lat omijają nas takie „atrakcje”. Prognozy dla naszego regionu nie przewidują w najbliższym czasie deszczu, zapowiada się następna  spokojna, księżycowa noc. Kilkanaścioro obozowiczów zdecydowało się nocować w namiotach i do 22.00 tylko jedna osoba zrezygnowała z powodów ogólnych. Quiz dla rodziców – która? Dziewczyny z jednego z pokojów śpią na tarasie. Śpią ale czy się wyśpią?
Jeśli ktoś w ogóle czyta tego bloga, to zapewne zauważył,że niewiele jest o rzeczach tak prozaicznych, jak np. jedzenie. Spróbuję naprawić tę lukę w informacji. Mamy pięć posiłków dziennie: śniadanie o 9.00, drugie śniadanie o 11.30, obiad o 14.00, podwieczorek o 16.00 i kolację o 19.00. Ponadto na kredensie zawsze znajdują się słodycze i różna ciastka na dopchanie się po posiłkach. Do tego dochodzi lada z lodami – w taką pogodę odwiedzana kilka razy dziennie (pod kontrolą). Picie jest na stole dostępne w dzień i w nocy, bez ograniczeń. Porcje nie są racjonowane, możliwa jest nieograniczona ilość dokładek – do wyczerpania zapasów. Kończyło się to czasami (w przypadku np. pierogów lub grzanek) popisami i próbą bicia rekordu, a ostatecznie niedyspozycją następnego dnia.Po przeczytaniu  informacji o wyżywieniu, moja babcia by się ucieszyła, że jestem na dobrym obozie.
Kontynuujmy wątek opiekunów. Drugą osobą na stałe obecną przy dzieciach jest Kamil Mąka. Pracuje u nas pierwszy raz i przyglądamy mu się uważnie, z dnia na dzień spokojniej, widząc że ma talent opiekuńczy, świetny kontakt z dziećmi i mnóstwo energii. Pozostaje obawiać się, czy wytrzyma w tym tempie pięć turnusów. Kamila marzeniem jest skończyć wyższą szkołę teatralną i właśnie próbuje się dostać na ten kierunek do Krakowa. Umiejętność opieki nad dziećmi zdobył jako aktywny od lat harcerz. Skojarzyłem w tej chwili, że przez te wszystkie lata (już prawie dwadzieścia), nasi opiekunowie wywodzili się z harcerstwa i zawsze zostawali ratownikami GOPRu. Może miałem w tym swój skromny udział będąc dość aktywnym ratownikiem w Bieszczadzkiej Grupie GOPR.

1 komentarz:

  1. Drodzy piekielni obozowicze.Czytamy blog codziennie , kazdego ranka wypatrujemy nowych wiesci i daje nam to kupe radosci,wiec mozecie nie miec poczucia zmarnowanego czasu stukajac w klawiature. W Warszawie pogoda tez daje sie we znaki-wiec jezeli moglibysmy wybierac to 31 stopni w basenie jest zdecydowanie lepsza opcja niz warszawski beton. Sciskamy mocno wszystkie dzieciaki,dzielnych opiekunow a w szczegolnosci jozefoslawska czworke. Nasza Kuleczke calujemu w czubek noska. mama i tata Oliwki.

    OdpowiedzUsuń