14 lutego, poniedziałek.
Alina dzisiaj nie może nic napisać ponieważ nie była z nami na stoku a dzień upłynął jej na sali gimnastycznej, gdzie spędziła jakąś abstrakcyjną ilość godzin ćwicząc zawzięcie. Ja już wolałbym narty.
Po wczorajszym przeglądzie i dopasowaniu brakującego sprzętu, wyruszyliśmy do ośrodka http://www.kiczerapulawy.pl/ na pierwszy dzień „nartowania”. Małe zamieszanie, które towarzyszy każdemu „pierwszemu dniu” udało się szybko opanować. Trzech opiekunów do kilkunastu narciarzyków to proporcja pozwalająca na pełen serwis przy opornych butach, klamrach, wiązaniach etc. Jutro powinno już być bardziej samodzielnie.
Zaczęliśmy od łagodnego stoku dla początkujących. Mały sprawdzian pokazał nam kto co potrafi i jak podzielić się na grupy. Najważniejsze, że wszyscy jeżdżą i nie musimy tracić czasu na uczenie podstaw. To dobrze rokuje na najbliższe dwa tygodnie. Jest szansa, że naukę rozpoczniemy od wysokiego poziomu. Dzisiejszy dzień poświęciliśmy na rozruch, zapoznanie z warunkami, oswojenie ze stokiem. Dużo jeździliśmy a z nauki to tylko przypomnienie głównych zasad i eliminowanie największych błędów. Warunki wymarzone – słońce, brak opadów, brak wiatru, brak ludzi. W połowie dnia przerwa na posiłek w pustej, ciepłej restauracji i powrót na stok. Tym razem już cała ekipa poruszała się po głównej trasie i korzystała z wyciągu krzesełkowego. Wszyscy dają sobie radę a kilka osób jeździ naprawdę nieźle.
Powrót do domu po całym dniu na mrozie i w ruchu jest równie przyjemny jak wyjście z niego rano na narty. Obiad, odpoczynek po i gimnastyka. Po kolacji (przy świecach, walentynkowo) czas na mycie i jeszcze jakiś film wieczorem i mamy nadzieję, że padną do łóżek i cisza nocna zrobi się sama.
Czeka nas mroźna noc, gwiazdy nad domem są tak blisko i wyraźne, że można je trochę zamieszać ręką i poprzestawiać dla żartu…………
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz