wtorek, 22 lutego 2011

22 lutego, wtorek
Patrząc na początku miesiąca na długoterminową prognozę pogody wypatrzyłem mało wesołe zapowiedzi, że druga połowa lutego będzie ciepła i wiosenna. A teraz zastanawiam się, czy metodą na skuteczne przewidywanie pogody nie jest przypadkiem odwrotna interpretacja prognoz? Od kilku dni mamy zimę jak z piosenki „Hu hu ha”. Temperatura około -10, z nieba leci najprawdziwszy puch i nie widać, żeby miało się coś zmienić. Tak więc następny dzień upłynął nam w warunkach idealnych na narty. Podobnie jak wczoraj, większość naszych narciarzyków chętnie robiła sobie przerwy od jazdy kryjąc się, raz na jakiś czas, przed mrozem w restauracji. Ale podobnie też jak wczoraj, wytrzymaliśmy do końca i mróz nas nie wypędził ze stoku. Wypędził za to resztę towarzystwa i Kiczera była prawie pusta.
Dzisiaj dwie osoby uczyły się jeździć telemarkiem. Magda, która próbowała już w ubiegłym roku i radzi sobie całkiem dobrze i Aleks zaczynający od zera przygodę z wolną piętą. Jeden dzień to za mało aby zacząć prawidłowo jeździć ale wystarczająco dużo, aby poczuć czy ten rodzaj równowagi i swobody wart jest bliższego poznania. Mnie to urzekło, może za sprawą znużenia narciarstwem alpejskim i znalezienia w nowym sposobie jazdy, tej radości z nauki, która zazwyczaj towarzyszy „neofitom”. Niezależnie od tego, czy kiedykolwiek w przyszłości będą jeździć z przyklękiem czy nie, taka lekcja jest doskonałym ćwiczeniem uzupełniającym
Wspomnijmy jeszcze o trójce deskarzy, którzy mieli dzisiaj drugą lekcję z instruktorem i podobno rozwijają się prawidłowo.
Każdy dzień mocno nas eksploatuje. Widać to, gdy przychodzi czas snu – poukładanie towarzystwa do łóżek nie stanowi większego problemu i regulaminowa cisza nocna o godzinie 22 robi się (prawie) sama.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz