Trzeci dzień, środa 3 sierpnia
Pierwszy dzień bez deszczu od prawie dwóch tygodni. Wykorzystujemy to, prawie nie wchodząc do domu. Posiłki jemy na tarasie przed domem, wieczorem mieliśmy ognisko, w ciągu dnia gry i zabawy na boisku. Wprawdzie tańce były na sali, ale to z powodu wciąż śliskiej , nasiąkniętej wodą ziemi. Wystartowały też zajęcia plastyczne prowadzone przez mamę Franka i Teosia. Dzisiaj było kleksowanie dmuchając w słomkę. Z otrzymanej figury należało, posługując się następnym narzędziem – wyobraźnią, wyimaginować potwora i dorysować mu niezbędne elementy. Okazuje się że, dość proste zadanie, było trudne do wykonania. Niektórym zawiodło wspomniane narzędzie. Czas na chwilę filozofii. Czy przypadkiem nasz system edukacji nie zmierza w kierunku nauczania jak szybko i trafnie rozwiązywać testy? Czy nie odnosicie wrażenia, że kreatywność jest cechą zanikającą i mało kogo obchodzi? W moim rozumieniu problemu – mówiąc najkrócej – ludzik z żołędzi wygrywa 10:0 z plastikowym wojownikiem najeżonym bronią.
Bym zapomniał. Jeździliśmy na tyrolce i dla niektórych było to baaardzo emocjonujące przeżycie. Nie wszyscy się zdecydowali ale powoli powinni dojrzewać do decyzji. Nasza tyrolka ma prawie dwieście metrów i poza 300 metrową nad Zalewem Solińskim, jest chyba najdłuższa w naszej części Polski.
W natłoku spraw zapomniałem wrobić kogoś w bloga. Może jutro będę pamiętał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz