wtorek, 2 sierpnia 2011

Dzień trzynasty i czternasty, 31 lipca i 1 sierpnia
Piszę to z dużym opóźnieniem, bo faktycznie już podczas trwania następnego turnusu. Wciąż nie mogę się nadziwić, że to już sierpień. Trzy turnusy przeleciały jak szalone i patrząc wstecz trudno już nawet przypomnieć sobie to był na pierwszym, tak dawno to było.
Niedziela również była zimnym, deszczowym dniem zmuszającym nas do działania pod dachem. Do tego już zaczęliśmy się przyzwyczajać. Co to będzie jak przyjdzie słoneczna passa? Tak więc finał kursu tańca, o którym tyle pisałem, odbył się w naszej małej salce gimnastycznej zmuszając uczestników do zmieszczenia się na niewielkiej powierzchni. Mnie pokaz bardzo się spodobał. Widać było włożoną pracę, chęci i radość z tego co się robi. Udał się nam trzeci turnus, pomimo okropnej pogody. Nie mieliśmy prawdziwych problemów a te drobne, o których wspominałem, nie zmieniły mojego dobrego zdania o dzieciach, jakie do nas przyjechały. Niektóre były przez miesiąc wykorzystując wolne miejsca, jakie się niespodziewanie pojawiły. Jak to dużo – miesiąc, w życiu dziesięciolatka. Mam nadzieję, że to co się u nas wydarzyło, będzie dobrym i wartościowym wspomnieniem na wiele lat. Jest jeszcze jeden aspekt pobytu, o którym mało piszę ale dla wielu naszych gości jest bardzo ważny. Większość z nich walczy ze skoliozą, niekiedy bardzo poważną i źle rokującą. Nie zmarnowali tego czasu i wracają do domu ze znaczną poprawą osiągniętą dzięki włożonej intensywnej pracy.
A w poniedziałek rano znowu podjechał autobus, zapakowaliśmy się i podążyliśmy na północ, oddać dzieci stęsknionym rodzicom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz