Dziesiąty dzień, wtorek 23 sierpnia
Okolice Odrzykonia i Krosna obfitują w interesujące miejsca. Jednym z nich jest Iwonicz Zdrój – miasteczko założone jako uzdrowisko w XIX wieku. Położone wśród gór Beskidu Niskiego ma swój klimat. Wprawdzie nie wytrzymał bym tam dłużej niż kilka godzin, gdyż nie jestem typem „kuracjusza”, ale lubię to miejsce raz na jakiś czas odwiedzić. Dzisiaj byliśmy w Iwoniczu z całą naszą grupą. Nareszcie, po wielu dniach braku możliwości, w końcu można było wejść do sklepu i wydać pieniądze. Oprócz sklepów udało się zauważyć kilka ciekawych obiektów m.in. pijalnię wód, skocznie narciarskie, Bełkotkę – gazujące źródło. A po powrocie do domu stały schemat – gimnastyka i tańce (znowu w wodzie). Wieczorem, po kolacji grupa starszych „kolonistów” wybrała się na obiecany biwak. Zabrali namioty, śpiwory, jakieś zapasy i poszli do lasu. Wrócą rano, na śniadanie. Jest tak gorąco, że można spać pod gołym niebem bez namiotu. Jest jednak pewne „ale” – komary, których ilość stale rośnie. Odkryłem pewną regułę. Komary znajdują się jedynie w dolnej warstwie, do dwóch metrów nad ziemią, powyżej ich nie ma. Dzięki moskitierom w oknach, w domu nie są uciążliwe.
Zieleń wokół domu już nie jest taka soczysta jak ostatnio. Na czubkach buków coś zaczyna się żółcić a czereśnie dostają czerwonej poświaty. Czyżby lato chyliło się ku jesieni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz