środa, 27 lipca 2011

Dzień dziewiąty, środa 27 lipca
Dzisiaj przechytrzyliśmy deszc z i przebiegle zostaliśmy w domu. Wobec tego nie padało, przynajmniej do momentu gdy p. Beata postanowiła, podczas zajęć tanecznych, wyjść spod dachu i skończyć je na trawi e. Ziemia nasiąkła wodą jak nasycona gąbka i jeśli przyszłyby jeszcze jakieś solidne opady, ludzie w dolinach mogą mieć problemy. Na szczęście dla nas, podtopienia nie grożą naszemu domowi – mieszkamy zbyt wysoko. Jedynym plusem jest brak wiatru i dość wysoka temperatura, co łagodzi efekt nękających opadów. Zazwyczaj podczas deszczu czas się wlecze, dzisiaj zaczynało go nam brakować, gdy jedne zajęcia poganiały drugie i uspokoiło się dopiero po kolacji. Strachy gotowe, jutro będziemy je „zasiedlać” w odpowiednich miejscach. Kończą się też przygotowania do pokazu układu tanecznego, nad którym pracujemy.
Wieczorem mieliśmy pokaz i zajęcia capoeiry poprowadzone przez instruktora z rzeszowskiego klubu. Robimy to na każdym turnusie zachęceni żywym zainteresowaniem kolejnych grup tą sztuką walki. Jak zwykle pokaz zrobił duże wrażenie na dzieciach a zaangażowanie w zajęcia, duże wrażenie na prowadzącym. Podobno z trzech dotychczasowych turnusów, z tym był najlepszy kontakt.
Już wiemy, że jeśli chodzi o pogodę dotychczasowe lato najeży do nieudanych, ale spróbujmy znaleźć pozytywne strony lipca w Piekle: brak komarów, trawa dobrze rośnie, nie trzeba podlewać kwiatków, nikt nie ma oparzeń słonecznych, nie jest duszno i nie kurzy się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz