wtorek, 26 lipca 2011

Ósmy dzień, wtorek 26 lipca 2011
Niestety lipiec nas nie rozpieszcza i już chyba nie rozpieści. Zostało mu kilka dni na poprawę, a patrząc na prognozy widzimy, że nic się nie zmieni.
Od jakiegoś czasu standardem stało się , że wychodzimy z domu na zajęcia i po jakimś czasie zaczyna lać, wobec czego trzeba je skracać i wracać do domu. Mamy jeszcze sporo do zrobienia, choćby rozpoczęte prace, ale dla zasady, którą staramy się realizować, staramy się jak najwięcej przebywać poza domem. Jutro ma być podobnie, więc planowane gry terenowe mogą się rozmyć w błocie. Teraz, na szczęście, nie pada. Zresztą nie miałoby to znaczenia dla dyskoteki, która właśnie się skończyła i ,jak słyszałem, była bardzo udana. Musiała być, bo nawet weszła nam kwadrans w ciszę nocną. Czyli znowu obserwujemy zjawisko zintegrowania się grupy i wykorzystania tego do coraz lepszej zabawy. Wczoraj wspomniałem w „telegramie”, że jakieś waśnie zaczęły „rozchodzić się po kościach” . Dzisiaj okazało się, że trwają nadal ale tym razem, kolejna rozmowa chyba już pomogła w przywróceniu równowagi. Ubolewamy widząc jak w tym naszym małym światku rodzą się, bez poważnego powodu, zjawiska, których nie powinno być. Świat dzieci jest w takim samym stopniu odbiciem świata dorosłych, jak dzieci są ich odbiciem. Na szczęście te problemy możemy dużo szybciej i łatwiej rozwiązać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz