poniedziałek, 11 lipca 2011
Szósty dzień, jedenasty lipca.
Moje pomocnice gdzieś „wcięło” i znowu piszę sam.
Wspominałem o wykorzystaniu zdolności otaczających nas osób, aby rozwijać w dzieciach szerokie spojrzenie na świat. Dzisiaj była okazja do następnej prezentacji ciekawego tematu. Dominik, który jest na tym turnusie jednym z opiekunów (oficjalnie – wychowawców, ale źle mi się to słowo kojarzy), studiuje leśnictwo. Zna się na wszystkim co zielone. Dzisiaj, podczas wędrówki po lesie, miał okazję odkryć nieco leśnych tajemnic przed naszą gromadką. Jednym z ciekawszych ,według mnie, zadań było zbieranie grzybów – „jak leci”, a następnie identyfikowanie ich z pomocą atlasu. Dowiedzieli się przy okazji o mikoryzie, pochewkach, sporofitach (czy jak im tam) i wielu innych zjawiskach tętniących wokół nas, a niezauważalnych jeśli się nie przyklęknie w trawie i nie przyjrzy im z bliska. W ten sposób wszedłem na drugi wątek - o nim jutro, bo właśnie pojawiła się jedna z pomocnic.
…która bezpardonowo wcięła się w wypowiedź Pana Erwina. Cóż, z punktu widzenia uczestników wyglądało to nieco inaczej. Pierwsze słowo które mi się kojarzy minionym dniem – harówka. Osobiście padam na klawiaturę (i to dosłownie!) więc nie ręczę za wzorową formę wpisu. Po przejściu przez zakleszczone góry, przeczołganiu się przez zapajęczone jaskinie i powrocie przez pełen grzybów las, miałam szczerą ochotę położyć się na trawie (ewentualnie wskoczyć do basenu) i nie robić absolutnie nic do końca dnia. Tymczasem czekało nas jeszcze sortowanie i opisywanie grzybiej zbieraniny (co wcale nie było proste!). Chwila oddechu nastąpiła jedynie po obiedzie. Potem jednak, jak zwykle- tańce i ćwiczenia. Starsza grupa w pocie czoła doskonaliła sambowe pląsy, zaś młodsza, także z nie lada wysiłkiem, ćwiczyła pod czujnym okiem NKPZ. Po podwieczorku nastąpiła zmiana – po której chyba wszyscy czuli się zmęczeni niczym Spike po kilkugodzinnej gonitwie za tyrolką. Następne w planie było karaoke (podczas którego autorka wreszcie zaopiekowała się swoim zaniedbanym instrumentem), oraz film, który, sądząc po panującej tu ciszy, trwa do tej pory. A co najdziwniejsze, mimo iż miniony dzień był do tej pory jednym z aktywniejszych– był także jednym z najlepszych.
Michalina.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak te dzieci ładnie piszą...NKPZ.
OdpowiedzUsuńTo miłe...do tej pory byłam ( nie wiem czemu!)"Krwawą Zochą".