wtorek, 10 sierpnia 2010

Dzień szósty
Aaa… Mam pisać też o gimnastyce… No dobra. Wszyscy mają zakwasy, a to bardzo dobrze. Wszyscy chodzą obolali, a to rewelacyjnie. Jest ciężko, nie powiem, ale nikt zdrowy na umyśle nie powie, że powinno być inaczej. Większość z tych ćwiczeń to czysta joga, więc nic dziwnego, że po 2 tygodniach widać efekty, choć teoretycznie to zbyt krótko, by efektów oczekiwać. Ale na szczęście wiochy nie ma.
Dziś po śniadaniu jedni poszli na tańce, a drudzy wybrali się do lasu remontować szałasy, w których ZAMIERZA póki co spać dziesięć osób. Podkreślam – zamierza, bo jeśli ostatecznie pójdą tam trzy osoby, to będzie wielki sukces. Dziś po obiedzie inni grali w kalambury na zewnątrz, ale szybko musieli zbierać się do domu, bo przyszła burza. A w domu zabrakło prądu, ale na szczęście tylko na chwilę, tuż przed kolacją. A po kolacji było (a w zasadzie właśnie jest) oglądanie filmu. Filmu, którego całe 20 minut okazało się być warte czterech Oscarów. A co jest najlepsze? Że to polski film ,,Piotruś i wilk”, historia, którą znam na pamięć – wilk zjada Piotrusiowi gęś, w odwecie Piotruś zabiera wilka do niewoli, chcąc zemścić się na nim i go zabić. W końcu go nie zabija, tylko wypuszcza na wolność.
A po filmie było karaoke, na którym wszyscy ci, którzy nie chcieli śpiewać, zaśpiewali, w tym ja też. Pod koniec turnusu głosy jedenastu odważnych znajdą się na płycie nagranej w profesjonalnym studiu.
Wpis zamykam jako drugi autor, kontynuując relację Aliny. Z ważniejszych, ale mniej ciekawych wydarzeń wspomnę o kontroli z Kuratorium Oświaty. Nie będę się rozpisywał na ten temat, skwituję wnioskiem- papier jest najważniejszy. Cała reszta to dodatki.
Burza, o której pisała Alina, to właściwie była taka mała „burzka”, która udawała dorosłą, ale jej nie wyszło. Wciąż mamy szczęście i wszelkie niszczące zjawiska omijają naszą okolicę, chyba na przeprosiny za to co narobiły w maju. Atmosfera się odświeżyła i coraz bardziej czuć koniec lata, cudowny nocny chłód pozwala odpocząć po wciąż gorących dniach.
A co z naszymi dziećmi? Zadomawiają się coraz bardziej i chociaż niektórzy bardzo tęsknią i czasami te tęsknoty wyciskają łzy z oczu, to jednak w ciągu dnia i podczas zajęć nie ma na nie czasu. Najgorzej jest wieczorami, szczególnie po telefonie do domu……
Grupa jest „słabo rozśpiewana” i w porównaniu z poprzednią bardzo ciężko idzie nakłonienie ich do tego zajęcia. Pewnym zwiastunem zmian może być dzisiejsze karaoke, które jak słyszę wciąż trwa, a jest już po dwudziestej drugiej. Dobrze, dobrze…..
Został nam tydzień, podobno ma być pogodny, więc skorzystamy jeszcze z lata, wakacji i słońca.

1 komentarz:

  1. "Wszyscy mają zakwasy- to dobrze."
    Widzę, że nic się nie zmieniło pod tym kątem;)

    OdpowiedzUsuń