Ostatni dzień czwartego turnusu.
Podobnie jak ostatnio, nie udało się zrobić wpisu na czas. Alina już nie dała rady, a wieczorem przyszła burza, jedna z tych które nie tylko grożą i straszą, ale i rozrabiają. W ciemnościach , które przyszły trochę zbyt wcześnie, narobiła bałaganu wykorzystując do tego wiatr. Straty nie są poważne, ale przykro było patrzeć na naszą kochaną trampolinę pogiętą i przeniesioną w krzaki. Do tego wszystkiego doszedł dwudziestominutowy brak prądu i zrobiło się całkiem dramatycznie. Nie chcemy takich atrakcji więcej. Cisza nocna panowała tylko w domu, na zewnątrz aż do rana lało, wiało i błyskało. Odjeżdżaliśmy rano żegnani przez płaczące niebo i przebłyskujące chwilami słońce. I tak właśnie zakończył się czwarty turnus. Wcześniej, w ciągu dnia kończyliśmy „nasze sprawy” . Najciekawszy był wg mnie finał dwutygodniowej nauki tańca, czyli pokaz w wykonaniu wszystkich uczestników. Pomimo cierpienia widocznego na twarzach niektórych młodszych chłopców (rekompensowanego uśmiechami dziewczyn), warto było patrzeć i warto było ćwiczyć! Podobnie jak z gimnastyką – trzeba było zademonstrować efekt pracy wykonując kilka testowych ćwiczeń. Ale znowu nie chodzi o test, a o próbę nadrobienia dysproporcji pomiędzy intensywnym ruchem a trybem codziennego życia. A poza tym pakowanie, podsumowanie, nagradzanie, wspólne oglądanie zdjęć, czyli stały, trochę smutny rytuał ostatniego dnia.
Żegnając się z dziećmi cieszymy się słysząc, że bardzo chcą wrócić za rok, a może zimą. Znów udało się kilka istot przekonać do Piekła, zielonych wzgórz dokoła i do nas.
Do zobaczenia znowu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz