poniedziałek, 2 sierpnia 2010


Jedenasty dzień.
Niedziela, więc spaliśmy pół godziny dłużej, śniadanie pół godziny później i wszystko na trochę większym luzie. Ten luz bierze się też z zadomowienia i znajomości rytmu obozowego życia. Słowo „obóz” nie pasuje trochę do tego, co robimy – bardziej kojarzy się z namiotami i harcerskim charakterem pobytu. „Kolonie” też nie – na koloniach jest zawsze dużo dzieci, wielka stołówka, są panie kolonistki, jest pan dyrektor itd. Nie pasujemy do tej wizji. Najbardziej neutralne wydaje się być – wakacje w Piekle.
Chętni byli rano w kościele a później dzień potoczył się bez większego ciśnienia i jedynie gimnastyka zaburzyła nam leniwy charakter siódmego dnia tygodnia. Wieczorem nastąpił finał przedstawień teatralnych i obejrzeliśmy ostatnie dwie sztuki. Gratuluję twórcom – bardzo się przejęli i napracowali.
Pogoda ustaliła się na stanie idealnym – jest ciepło, ale nie upalnie. W takich warunkach można grać w piłkę, skakać, biegać i wykąpać się w basenie. Ponieważ niewiele się dzisiaj działo, mam trochę miejsca na odrobinę filozofii związanej z obserwacją dzieci. Nie tylko bieżącą, ale trwającą już od prawie dwudziestu lat. Z każdym rokiem coś się zmienia, niezauważalnie na przestrzeni poszczególnych lat, ale wystarczająco wyraźnie porównując np. w odstępie dekady. Ostrzem zmian i forpocztą, za którą idzie reszta, jest dostępność i powszechność „izolatorów” w postaci wszelkich gier elektronicznych, telefonów, słuchawek na uszach i innych blokad utrudniających realny kontakt z otoczeniem. Nie potrafimy przewidzieć, jakie zmiany w społecznych relacjach przyniesie w przyszłości to zjawisko, ale dobrze widać jak wpływa na dzisiejsze zachowanie młodych ludzi. Prawdziwa aktywność maleje z każdym rokiem zastąpiona śmiesznym światem na małym ekraniku. Kilkunastoletnie osoby powinny być wulkanem energii, pomysłów, choćby czasem głupich i męczących i to bym zrozumiał. Ale coraz częściej mamy do czynienia z dziećmi, do których trudno mieć zastrzeżenia odnośnie dyscypliny, czy kultury, które coraz mniej potrafią i nie interesuje ich to co jest dookoła. Ciężki temat. Nie da się zawrócić kijem rzeki, kiedyś stosowaliśmy zakaz korzystania z gameboyów , ale te urządzenia to już muzeum techniki a i samo zjawisko rozlało się dużo szerzej. Czy zastanawialiście się Państwo nad tym zagadnieniem? Ja myślę o tym cały czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz