niedziela, 18 lipca 2010

Dziesiąty dzień.

Czekaliśmy z utęsknieniem na deszcz, który według wszystkich prognoz właśnie u nas pada i co…? I gorąco, i susza jak była , tak jest. Kilkakrotnie w ciągu dnia grzmiało i straszyło burzą zmuszając nas do szybkiego zbierania zagrożonych przemoczeniem rzeczy i zamykania okien, ale zawsze przeszło bokiem. Kilkugodzinny opad odświeżyłby atmosferę, która robi się już męcząca. Może tej nocy? Nie chcemy burzy tylko deszczyk!!!
Niedziela to dzień odpoczynku. Bardzo często ten odpoczynek jest iluzją - dzieci, które mają zbyt wiele czasu zaczynają mieć własne sposoby na jego zagospodarowanie, przeróżne sposoby. Znając ten problem, zawsze trzeba mieć w zanadrzu plan awaryjny, czyli różne pomysły na zajęcia. Dzisiaj te pomysły właściwie nie były wykorzystane. Wszyscy bardzo ładnie potrafili zająć się sobą. Znając już dobrze miejsce, w którym spędzają wakacje zajęli się swoimi sprawami w sposób zadziwiająco nieabsorbujący dla opiekunów. Nasza rola ograniczyła się do pomocy i towarzyszenia dzieciom w tym co robiły. Nareszcie był czas na lenistwo i własną zabawę. Najbardziej poszkodowani byli ci, którzy muszą ćwiczyć codziennie, lecz aby poczuli, że to jednak niedziela, gimnastyka prowadzona była w wodzie. Sporo czasu spędziliśmy na przygotowaniu się do jutrzejszej wizyty w studiu nagrań. Okazało się też, że mamy u siebie dzieci uzdolnione muzycznie a ponieważ w domu jest fortepian i inne instrumenty, była okazja do spontanicznego koncertu. Podsumowując kolejny dzień można cichutko zaryzykować stwierdzenie, że chcielibyśmy żeby wszystkie turnusy mijały tak spokojnie…….Ciiiii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz