sobota, 17 lipca 2010
Dziewiąty dzień.
Ekipa z namiotów obudziła się przed szóstą i zaczęła tak hałasować, że po chwili nikt nie spał. Podobno im się nudziło. Myślę, że prawdziwy diabeł to wcale nie ten co mieszka w jarze. Namioty zostały zwinięte w obawie przed jutrzejszymi burzami, które miejmy nadzieję, że nas oszczędzą.
Lekki wiatr i kilka chmur sprzyjało dzisiejszym planom kilkugodzinnej wycieczki do lasu i wymarzonego w taką pogodę miejsca, jakim są jaskinie. Temperatura w środku jest stała niezależnie od pory roku i warunków na zewnątrz, ale nie każdy odważył się na przejście przez mały otwór do środka. Niektórzy zadawali długie serie pytań zanim podjęli decyzję, m.in. o wielkość pająków. Droga w obie strony została urozmaicona przez podchody. Po obiedzie stały program w postaci gimnastyki i dowolnych zabaw a po kolacji dyskoteka. Zakończyła się szybciej niż zazwyczaj, to chyba efekt nocy „przespanej” w namiotach. Jutro niedziela, śpimy pół godziny dłużej i leniuchujemy – na ile to jest możliwe.
Jest zupełnie ciemno. Nie widać żadnych, nawet najdalszych rozbłysków, czyli jest nadzieja na spokojną noc i może następny pogodny dzień.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz