wtorek, 27 lipca 2010


Piąty dzień.
Szary, mżawkowaty, chłodny, ale nie deszczowy. Do obiadu stały plan zajęć a po obiedzie nadszedł moment, w którym musieliśmy wyprowadzić gromadkę z domu, w trosce o bezpieczeństwo osób i mienia. Młodsi otrzymali zadanie znalezienia czegoś interesującego w miejscu, gdzie niedaleko domu, znajdują się pokłady łupku. W przeszłości zdarzało nam się trafiać na prehistoryczne odciski roślin na łupkowych płytkach. Tym razem nic nie znaleziono, natomiast efektem wycieczki jest olbrzymia góra ubrań do prania, wymazanych gliną podczas prac wykopaliskowych. Starsi poszli na spacer do wsi – w obie strony około pięciu kilometrów. W jedną stronę jest łatwo. Powrót jest trudniejszy, do pokonania mamy około 150 metrów przewyższenia, co osobom nieprzywykłym do wędrówek sprawia niewymowne cierpienia. Tłumaczenie, że tą drogą chodzą codziennie różne stare babcie mieszkające w okolicy i nie narzekają a jak się je spotka to są zazwyczaj uśmiechnięte, nie zawsze pomaga. Dopiero wielokrotne wykłady na temat „krowiastości” dotykającej niektóre osoby płci żeńskiej i „zgrzybienia” – przypadłości atakującej chłopców, powodują że spojrzenie na kwestie wysiłku, zmęczenia, wytrzymałości, charakteru itp. staje się odmienne i zaczynają rozumieć jak cenną umiejętnością jest pokonywanie słabości.
Od dzisiaj jesteśmy w powiększonym gronie. Wrócił z praktyk Dominik, opiekun znany już niektórym dzieciom. Dominik studiuje leśnictwo, jest ratownikiem – kandydatem GOPR, harcerzem i niezrównanym źródłem pomysłów do działań w plenerze. Wieczorem, podczas ogniska prowadzonego przez niego, mieliśmy okazję bawić się przy gitarze, śpiewie i skeczach.
Przed ogniskiem dwie dziewczynki chciały się „wymigać” od udziału tłumacząc się zmęczeniem, zdecydowanie zaprotestowałem wiedząc jaki będzie rozwój wydarzeń. Ognisko płonęło do samej ciszy nocnej a „zmęczone” koleżanki bawiły się doskonale. Deszczu nie padaj! – a takich ognisk zrobimy więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz