poniedziałek, 19 lipca 2010
Jedenasty dzień.
Dzień, na który czekają wszyscy posiadacze sum przeznaczonych na wydanie. Po tylu długich dniach z dala od sklepów, nareszcie można oddać się przyjemności przepuszczania kasy. To, że wcześniej w studiu nagraliśmy wspólną płytę jest mało istotnym szczegółem. Płyta wyszła …hmmm. Każdy dostanie kopię.
Do studia i na zwiedzanie Krosna pojechaliśmy wynajętym busem. Pogoda jak na zamówienie – pochmurno i około dwudziestu stopni – idealnie na taką wycieczkę. Jak się dzisiaj okazało, wczorajsze burze krążące wokół nas narobiły sporo bałaganu w okolicy. Gwałtowne opady i towarzyszący im wiatr zagościły wszędzie, tylko nie u nas. U nas jedynie pokropiło w nocy – to był ten deszczyk, o który prosiliśmy. Skalę opadów można było ocenić patrząc na wzburzone i brudne wody Wisłoka przepływającego przez miasto. To znaczy, że w Beskidzie Niskim, skąd wypływa, musiało spaść bardzo dużo wody.
Niezależnie od tego jaki jest efekt nagrania, stała się rzecz najważniejsza – nastąpił AKT TWÓRCZY. Każde tego rodzaju zdarzenie rozwija bardziej niż dziesiątki wykutych stron podręcznika. Chyba nie da się ukryć, że wykorzystuję zapiski w blogu do przemycania filozofii, która nami kieruje przy pracy z dziećmi. Rodzice decydując się na powierzenie nam swoich pociech, wiedzą właściwie wszystko, co zapewniamy odnośnie strony socjalnej, programowej i każdej innej. A teraz mogą poznać , przynajmniej szczątkowo, jaka idea przyświeca nam przy doborze zajęć i dlaczego próbujemy realizować pomysły nie zawsze od razu akceptowane przez dzieci. Kluczem do zagadnienia powinna być teza Janusza Korczaka, że …dzieciom należy dostarczyć to, czego potrzebują, chociaż nie zawsze to jest to , czego chcą…..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz